Dlaczego pięć sobót wynagradzających?

 

Przytoczmy słowa rozmowy Zbawiciela z Siostrą Łucją:

„Córko moja – powiedział Jezus do Siostry Łucji – powód jest prosty: chodzi o pięć rodzajów zniewag i obelg,

którymi znieważa się Niepokalane Serce Maryi”. Po czym Zbawiciel wymienił kolejno:

1. Obelgi przeciwko Niepokalanemu Poczęciu,

2. Przeciwko Jej Dziewictwu,

3. Przeciwko Jej Bożemu Macierzyństwu z jednoczesnym zastrzeganiem się w uznawaniu Jej wyłącznie za Matkę człowieka,

4. Wszystkie te obelgi, przez które usiłuje się otwarcie wpoić w serca dzieci obojętność, wzgardę, a nawet nienawiść wobec tej nieskalanej Matki,

5. Bluźnierstwa, które bezpośrednio Ją znieważają w Jej świętych wizerunkach.

Jezus ujawnia, że jest coś, co boli najbardziej! Są grzechy, które najdotkliwiej ranią Niepokalanego Serca Maryi. Jezus prosi o praktykowanie pierwszych sobót po to, aby wynagrodzić za grzechy, przez które cierpi Serce Matki.

Dlatego tak ważna jest intencja zadośćuczynienia za ból, jaki odczuwa Niepokalane Serce Maryi ranione wspomnianymi grzechami. Dlatego s. Łucja rozpoczyna swe zapiski uwagą: „Nie zapomnieć o intencji wynagradzania, która jest bardzo ważnym elementem pierwszych sobót”. Dlatego Jezus przypomina, że wartość tego nabożeństwa uzależniona jest od tego, czy ludzie „mają zamiar zadośćuczynić Niepokalanemu Sercu Maryi”.

 

Rozpowszechnianie nabożeństwa od początku napotykało trudności. Kiedy 15 lutego 1926 r. s. Łucji ponownie objawiło się Dzieciątko Jezus i zapytało o rozpowszechnianie Nabożeństwa Pierwszych Sobót, okazało się, że s. Łucja niewiele mogła uczynić. „Mój spowiednik powiedział w liście… żeby to widzenie się powtórzyło, żeby były dane jakieś znaki potwierdzające i że przełożona sama nic nie dokona, by to zdarzenie mogło być znane szerszemu ogółowi… Matka przełożona była gotowa je rozpowszechniać, ale spowiednik oświadczył, że sama nic nie poradzi. Jezus odpowiedział: «Prawda, że twoja przełożona sama nic nie poradzi, ale z moja łaska może wszystko Wystarczy, że spowiednik pozwoli ci i że twoja przełożona to ogłosi, a na pewno będzie przyjęte nawet bez podania, komu to było objawione».”

„Niedługo pójdę do nieba. Ty tu pozostaniesz, aby mówić światu, że Bóg chce zaprowadzić na świecie nabożeństwo do Niepokalanego Serca Maryi. Kiedy będziesz miała o tym mówić, nie kryj się. Mów każdemu, że Bóg udziela nam łask przez Niepokalane Serce Maryi; że ludzie mają Ją o nie prosić; i że Serce Jezusa chce, by Niepokalane Serce Maryi było czczone przy Jego boku. Powiedz też im, aby modlili się do Niepokalanego Serca Maryi o pokój, bo Bóg go Jej powierzył. Gdybym tylko mogła włożyć w serca wszystkich ten ogień, który pali się w moim sercu, i budzi we mnie tak wielką miłość do Serca Jezusa i Maryi!” – św.. Hiacynta do Łucji.

 

Nie znaczy to, że Łucja nie zaczęła propagować tego nabożeństwa. Z jej rozmowy z Jezusem wynika, że rozmawiała z wieloma ludźmi i zachęcała ich do praktykowania tego, o co prosił Jezus i Matka Boża. Przedstawia bowiem Panu Jezusowi trudności, „jakie niektóre dusze mają co do spowiedzi w sobotę”.

Dla wielu ludzi trudne okazały się warunki podane przez Matka Najświętszą. Na prośbę Łucji Jezus zgodził się na to, aby móc odbyć spowiedź nawet osiem dni wcześniej, „pod warunkiem, że są w stanie łaski, gdy Mnie przyjmują i że mają zamiar zadośćuczynić Niepokalanemu Sercu Maryi”. Zgodził się również na to, by jeśli kto zapomniał wzbudzić intencji, uczynił to „przy następnej spowiedzi św., gdy się nadarzy okazja”

Istniała jeszcze inna trudność, dla wielu nierozwiązana do dziś. Według spowiednika Siostry Łucji, „to nabożeństwo jest światu niepotrzebne, ponieważ dużo ludzi przyjmuje Komunię św. w pierwsze soboty miesiąca na uczczenie Matce Bożej i piętnastu tajemnic różańca”. Na co Jezus odpowiedział: „To prawda… że wielu ludzi zaczyna, lecz mało kto kończy i ci, co kończą, mają za cel przyrzeczone łaski. Ja jednak wolę tych, którzy odprawią pięć pierwszych sobót w celu wynagrodzenia Niepokalanemu Sercu twojej Matki Niebieskiej, niż tych, którzy odprawią piętnaście bezdusznie i z obojętnością…”

To zarzut poważny. Jezus mówi, że ci, którzy „mają za cel przyrzeczone łaski” odprawiają nabożeństwo „bezdusznie i z obojętnością…”

 

Warto w tym momencie odwołać się do historii.

W 1849 r. Kongregacja ds. Odpustów udzieliła członkom bractwa różańcowego, założonego w XV w. przez dominikanina bł. Alana de Rupe, odpustu związanego z Nabożeństwem Piętnastu Sobót. W każdą z trzech piętnastu następujących po sobie sobót można było uzyskać odpust zupełny, pod warunkiem spowiedzi, przyjęcia Komunii św. i nawiedzenia kościoła należącego do bractwa różańcowego oraz modlitwy się w intencjach Ojca Świętego. Poza tym w pozostałe dwanaście sobót można było uzyskać 7 lat i 7 kwarantann (czyli 7 razy po czterdzieści dni) odpustu.

Czterdzieści lat później, w 1889 r., ta sama Kongregacja nadała członkom bractwa odpust zupełny, który można było uzyskać w którąkolwiek z kolejnych piętnastu sobót za odmówienie pięciu dziesiątek lub odprawienie innego nabożeństwa związanego z tajemnicami różańcowymi. Wymagane było odbycie spowiedzi i przyjęcie Komunii św., nawiedzenie kościoła lub publicznego oratorium w każdą sobotę. Dodajmy, że przyznany w 1889 r. odpust zupełny za odprawienie tego nabożeństwa został powtórzony nie tylko w 1892 r., ale również w 1936 r. – a więc w czasach, kiedy rozpowszechniało się już nabożeństwo pięciu sobót.

 

„Jest wolą Bożą, by dać nam łaskę przez Najczystsze Serce Maryi”.  św. Hiacynta

Spotykamy się więc z uprzywilejowanym przez Stolicę Apostolską nabożeństwem piętnastu pierwszych sobót, co tłumaczy przywiązanie niektórych maryjnych czcicieli do poprzedniego i zdawałoby się bardziej wymagającego nabożeństwa. Pojawiające się pod koniec lat dwudziestych XX w. nabożeństwo pięciu sobót miesiąca miało swojego ufortyfikowanego tradycją i odpustami przeciwnika. W jaki sposób s. Łucja mogła zachęcić pobożnych ludzi do porzucenia starego, a przyjęcia nowego nabożeństwa? Nie było to łatwe. Przynajmniej dopóty, dopóki człowiek kierował się „myślami ludzkimi”, a nie Bożymi…

Trzeba nam bowiem pamiętać, że łaski u Boga nie są nigdy owocem naszego zasługiwania, lecz Bożej dobroci, a u Boga – jak mówi prorok Ozeasz (Oz 6,6) – milsze jest miłosierdzie niż ofiary. Przecież Jezus, powołując się na słowa tego proroka, powiedział: „Idźcie i starajcie się zrozumieć, co znaczy: «Chcę raczej miłosierdzia niż ofiary»„ (Mt 9,13). A zauważmy, jakże głębokiego znaczenia nabierają te słowa, kiedy owo miłosierdzie mamy okazać samej Matce Chrystusa! Możemy bowiem odnieść do Maryi słowa, które napisał Jan Paweł II w encyklice Dives in misericordia o naszym Zbawicielu. Skoro cierpiący Jezus „sam oto zdaje się najbardziej zasługiwać na miłosierdzie i wzywać do miłosierdzia” i „w sposób szczególny zasługuje na miłosierdzie – i nie doznaje go od ludzi, którym dobrze czynił” (p. 7), to podobnie i Maryja – Ona również zasługuje na okazanie Jej przez nas miłosierdzia! Bowiem Maryja, która swą „ofiarą serca” – jak pisze Ojciec Święty – jest ściśle związana z krzyżem Jej Syna… w sposób wyjątkowy… «zasługuje» na to miłosierdzie” (p. 9). W fatimskim Nabożeństwie Pierwszych Sobót mamy okazję nie tyle do „ofiary”, ale do „okazania miłosierdzia” – do wynagrodzenia, zadośćuczynienia, okazania miłości temu, kto jest w potrzebie. Tym „kimś” jest osoba dla nas zupełnie wyjątkowa, bo jest nią sama Pełna Łaski, Matka Zbawiciela, Wpółodkupicielka i Pośredniczka Łask.

Jezus, który ukazał się Siostry Łucji 15 lutego 1926 r. w Pontevedra, wyraźnie wskazuje na różną intencję obu nabożeństw. Jedno ma na celu uzyskanie łask dla modlącej się osoby, drugie jest bezinteresowne: ma na celu pocieszenie Niepokalanego Serca Maryi, które cierpi z powodu ludzkich grzechów. Jest formą wynagrodzenia, zadośćuczynienia, a więc ma na celu nie własne duchowe korzyści, ale dobro Maryi. Wprawdzie tych, którzy odprawią nabożeństwo pierwszych sobót czeka „wielka obietnica”, zauważmy jednak, że słowa Matki Bożej nazwali w ten sposób ludzie, przez co położyli niewłaściwy akcent na całość przesłania. Nie ma wątpliwości, że o inną motywację tu chodzi: ponieważ prawdziwe pocieszanie wymaga myślenia o kimś drugim, nie o sobie, możemy wnioskować o bezinteresowności odprawiających to nabożeństwo.

„Miej współczucie z Sercem Twej Najświętszej Matki, otoczonym cierniami, którymi niewdzięczni ludzie je wciąż na nowo ranią, a nie ma nikogo, kto by przez akt wynagrodzenia te ciernie powyciągał.”
Pan Jezus , 10 grudnia 1925

Jezus mówi, że Nabożeństwo Pierwszych Sobót jest potrzebne światu. Potwierdzają to ostatnie słowa Matki Bożej Fatimskiej zamykające objawienia w Fatimie. Maryja odeszła do nieba, pozostawiając przesłanie: „Niech ludzie już dłużej nie obrażają Boga grzechami, już i tak został bardzo obrażony”.
To powinno nam wystarczyć. Świat potrzebuje dziś wynagrodzenia. Nabożeństwo Pięciu Sobót jest doskonalsze. Może trafne byłoby porównanie go do Nowego Testamentu, a poprzedniego nabożeństwa – do Starego? Nowy Testament jest objętościowo krótszy, ale ważniejszy. Stary Testament przygotował przyjście Nowego. Czy nie jest tak również z tymi nabożeństwami?

 

Znak papieski

Zwróćmy uwagę na pierwszosobotni znak papieski. Jest nim pewne wydarzenie związane z pobytem papieża Jana Pawła II w Zakopanem, wydarzenie, które umknęło niestety uwadze obserwatorów pielgrzymki papieskiej. Przyjrzyjmy się sobotniemu przedpołudniowi w dniu 7 czerwca 1997 r., w którym Jan Paweł II zaplanował swe odwiedziny sanktuarium Matki Bożej Fatimskiej na Krzeptówkach i konsekrację tamtejszego kościoła – wotum dziękczynnego za jego uratowane życie. Była to pierwsza sobota miesiąca. Szczególna pierwsza sobota, bo jednocześnie święto Niepokalanego Serca Maryi i pierwsza sobota miesiąca, w którym Matka Boża Fatimska ujawniła dzieciom drugą część swej tajemnicy…

Tego przedpołudnia, ku zaskoczeniu wszystkich, Ojciec Święty przybył do Sanktuarium przed czasem. Przyzwyczailiśmy się do tego, że Papież zawsze się spóźnia, że jego przybycie następuje zawsze kilkanaście, a nawet kilkadziesiąt minut później niż wyznaczony termin. Tymczasem na Krzeptówkach Jan Paweł II zjawił się piętnaście minut za wcześnie! A uczynił to nieprzypadkowo, bo – jak mówią towarzyszące mu w tamtej pielgrzymce osoby – tego ranka Jan Paweł II nalegał: „Jedźmy już”. Przybył do Sanktuarium kwadrans przed rozpoczęciem liturgii Mszy św. Po co? Aby piętnaście minut spędzić w tzw. starej kaplicy, gdzie na kolanach trwał przed cudowną figurą Matki Bożej Fatimskiej. Trwał na rozmyślaniu, a właściwie rzecz ujmując „towarzyszył” Maryi w Jej rozmyślaniu. Zgodnie z prośbą Matki Najświętszej „towarzyszył Jej przez 15 minut rozmyślania nad piętnastu tajemnicami różańcowymi w intencji zadośćuczynienia”. Tego dnia spełnił też pozostałe warunki nabożeństwa pierwszych sobót, włącznie z odmówieniem różańca, co uczynił publicznie podczas wieczornego nabożeństwa w Ludźmierzu.

„Córko moja, spójrz, Serce moje otoczone cierniami, którymi niewdzięczni ludzie przez bluźnierstwa i niewdzięczność stale ranią. Przynajmniej ty staraj się nieść mi radość i oznajmij w moim imieniu, że przybędę w godzinie śmierci z łaskami potrzebnymi do zbawienia do tych wszystkich, którzy przez pięć miesięcy w pierwsze soboty odprawią spowiedź, przyjmą Komunię świętą, odmówią jeden różaniec i przez piętnaście minut rozmyślania nad piętnastu tajemnicami różańcowymi towarzyszyć mi będą w intencji zadośćuczynienia”.
Matka Boża Fatimska, 10 grudnia 1925

O czym mówi nam to wydarzenie? Ojciec Święty praktykuje nabożeństwo pierwszych sobót! Czy postawa naszego Ojca Świętego nie powinna być dla nas znakiem i zachętą do przejęcia się na nowo wezwaniem Matki Bożej Fatimskiej i praktykowania tego nabożeństwa?