Fatima drogą ku lepszemu światu

 

W swej powieści Józef i jego bracia Tomasz Mann wielokrotnie powtarza,że Jakubowi w wędrówce wyznaczonej przez Boga „droga wybiegała naprzeciw”. Dzięki temu w niebywale krótkim czasie zdołał on pokonać ogromną odległość dzieląca go od celu. Nabożeństwo pierwszych sobót zdaje się taką drogą wybiegającą naprzeciw tym, którzy je praktykują. Jak bowiem inaczej wyjaśnić niezwykły postęp duchowy każdego, kto zacznie odprawiać to maryjne nabożeństwo?

Nie nam wnikać w plany Bożej Opatrzności, ale możemy pokornie się domyślać, że mamy w nich do odegrania niepowtarzalną historycznie rolę. Przecież realizacja obietnic Matki Bożej Fatimskiej została uzależniona od dwojakiej współpracy Kościoła z Niepokalanym Sercem Maryi. Pierwszy wymiar w pewnym sensie nas nie dotyczył: chodziło o działanie Ojca Świętego i biskupów, a więc kościelnej hierarchii – mieli oni poświęcić Rosję Niepokalanemu Sercu Maryi. Ale w drugi wymiar wpisany jest każdy z nas. Dotyczy on bowiem wszystkich – cały lud Boży ma praktykować nabożeństwo pierwszych sobót i w ten sposób okazywać miłość i pragnienie wynagradzania Niepokalanemu Sercu Maryi.

Dopiero kiedy Kościół zaangażuje się w oba wspomniane wymiary i wypełni oba żądania Matki Najświętszej, będziemy mogli oczekiwać triumfu Niepokalanego Serca Maryi, epoki pokoju i czasu ludzi świętych! Dopiero wtedy Bóg będzie mógł wylać na świat łaski wypełniające Serce Matki Bożej.

Pierwsza forma współpracy została już przeprowadzona i przyjęta przez Boga – Jan Paweł II poświęcił świat i Rosję Niepokalanemu Sercu Maryi. Realizacja drugiej formy ciągle jest przed nami… Dopóki nie chwycimy za różaniec i nie zaczniemy żyć nabożeństwem pierwszych sobót, dopóty nie staniemy się świadkami nadejścia wiosny chrześcijaństwa i cywilizacji miłości. Ale zadanie, które staje przed nami, wcale nie jest takie proste.

 

Czy nasze nabożeństwo jest „ważne”?

Znamy cel nabożeństwa. Mamy podane jego elementy. Czy jednak potrafimy osiągnąć cel i dobrze wypełnić wszystkie warunki? Czy potrafimy tchnąć w nie życie? Możemy chyba pozwolić sobie na porównanie fatimskiego wezwania do odprawiania pierwszych sobót (wspomnianego wymiaru drugiego) z wezwaniem do poświęcenia Rosji Niepokalanemu Sercu Maryi (pierwszym wymiarem). Przypomnijmy sobie: ileż było prób poświęcenia nie do końca udanych! Niepokalanemu Sercu Maryi poświęcał ludzkość Pius XII, bł. Jan XXIII, Paweł VI. Dopiero Jan Paweł II w 1984 r. spełnił wszystkie warunki i dokonał poświęcenia, które było – jak powiedziała s. Łucja – „ważne” i w konsekwencji zaowocowało upadkiem komunizmu i obiecanymi przemianami w świecie. Może więc i my, podobnie jak poprzednicy Jana Pawła II, zadanie dotyczące nabożeństwa pierwszych sobót spełniamy nieważnie? Może nawet nie zdajemy sobie z tego sprawy i dziwimy się, że nabożeństwo to nie przemienia naszego życia, nie pomnaża w nas nadziei i miłości, nie rodzi w nas pewności wiary, nie zaprowadza pokoju w naszych sercach i domach… że nie otwiera nieba, nie chroni nas przed piekłem na ziemi…

Skąd takie trudne pytania? Skąd te wątpliwości? Przytoczmy tylko jeden przykład, najbardziej wyraźny. Matka Najświętsza prosi o „towarzyszenie Jej” przez piętnaście minut w rozmyślaniu nad piętnastoma tajemnicami różańcowymi. Czy wiemy, jak spełnić to maryjne polecenie? Czy w ogóle się nad tym zastanawiamy? Przecież nie chodzi tu o zwykłe rozmyślanie, ale o towarzyszenie Maryi, o dotrzymywanie towarzystwa przez piętnaście minut, w czasie rozważania różańcowych tajemnic! Podobnie jest z zadośćuczynieniem za pięć zniewag, jakimi obrażane jest Niepokalane Serce Maryi. Wielu nawet bardzo gorliwych czcicieli Matki Bożej Fatimskiej nie zdaje sobie sprawy ze wszystkich istotnych warunków, jakie składają się na to, że duchowa świątynia budowana z pięciu pierwszych sobót miesiąca otwiera swym zwieńczeniem niebo! Takie jest przeznaczenie tych, którzy pragną „lepiej poznać i lepiej miłować” Matkę Najświętszą. W pierwsze soboty, kiedy stają tak blisko Maryi, że słyszą bicie Jej Serca, mają przyjąć z Jej rąk łaskę świętości.

 

Świętość dla świata

20 czerwca 1939 r. fatimska wizjonerka pisała do jezuity, o. Josego Aparicio da Silva, swego dawnego spowiednika i kierownika duchowego:

„Najświętsza Maryja Panna obiecała odroczyć bicz wojny na czas późniejszy, jeśli to nabożeństwo będzie propagowane i praktykowane. Możemy spodziewać się odłożenia przez nią kary proporcjonalnie do wysiłków, jakie zostaną podjęte, by promować nabożeństwo, ale obawiam się bardzo, że mogliśmy uczynić więcej, niż czynimy, i że Bóg, mniej niż zadowolony, może podnieść ramię swego Miłosierdzia i pozwolić, by świat został spustoszony przez to oczyszczenie, które będzie jak nigdy dotąd straszliwe, straszliwe”.

Stoimy więc przed jedyną alternatywą: albo straszliwe spustoszenie – albo cudowne zwycięstwo Niepokalanego Serca Maryi; albo wojna, terror i śmierć – albo pokój, radość i jedność.

Jednak świat to pojęcie abstrakcyjne. A chrześcijaństwo zawsze polecało zaczynać zmiany od samego siebie. Ktoś może się jednak zawahać: Co znaczą moja modlitwa, moja ofiara, moje wynagradzanie w obliczu tego morza zła? Przecież jestem sam… jest nas zaledwie garstka… Nieprawda! Nie ulegajmy sposobowi myślenia, jaki chcą w nas ukształtować środki masowego przekazu. Dla nich ważne są przede wszystkim sensacje. Niech wystarczy jeden przykład. W Fatimie 13 maja 1982 r. szaleniec próbował zabić Papieża. Nie przedarł się z nożem nawet przez kordon ochrony, był niegroźny, ale jego czyn stał się świetną pożywką dla mediów. Wiele z nich więcej miejsca poświęciło temu marginalnemu zdarzeniu niż modlitwie Jana Pawła II przed figurą Matki Bożej Fatimskiej. Tymczasem te trzydzieści osiem minut uczyniło dla świata więcej niż ogromne wysiłki wszystkich polityków!

Patrzmy więc na świat tak, jak widzi go Bóg. Pamiętajmy, że nie jesteśmy sami. Nigdy w historii nie było na świecie tyle zła, ale nigdy też nie było tak wielu świętych. W ogrodzie Kościoła zawsze są kwiaty. Trzeba tylko wiedzieć, jak je znaleźć. Święci to dusze pokorne, którymi nie interesują się dziennikarze – nie będzie o nich wzmianki w gazetach ani w telewizyjnych wiadomościach. Ale to oni są prawdziwi, nie postacie oglądane w telewizji! Oni są wśród nas. Oni swą modlitwą, ofiarą i miłością do Maryi kierują nasz świat w stronę Boga.

 

Nadszedł czas Fatimy

Już pięćdziesiąt lat temu Pius XII powiedział: „Skończył się czas powątpiewania w objawienia w Fatimie. Nastał czas działania”. Może wreszcie nasze pokolenie podejmie wezwania Matki Bożej Fatimskiej? Może przyjmiemy do serca zobowiązujące słowa Jana Pawła II, który w homilii wygłoszonej w Fatimie 13 maja 1982 r. nauczał: „Wołanie zawarte w orędziu Maryi z Fatimy jest tak głęboko zakorzenione w Ewangelii i całej Tradycji, że Kościół czuje, iż orędzie to nakłada na niego obowiązek wysłuchania go”.

Tak, dziś świat musi się uchwycić ostatniej deski ratunku, jaką jest Maryja i Jej orędzie pokoju. Musi przyjąć do serca słowa Matki Najświętszej, która przed objawieniem dzieciom swej tajemnicy wyjawiła w Fatimie, że tylko Ona może nam pomóc. Pomóc na drodze do naszej osobistej świętości i na drodze ku nowemu, lepszemu światu.

 

Wincenty Łaszewski