Pierwsza sobota – zestaw ratunkowy dla świata

 

Już niemal nikt spośród nas nie pamięta roku 1917. To kolejna data, która zwolna przechodzi do historii. Właśnie mijają trzy lata od śmierci najważniejszego świadka tamtej epoki, człowieka, będącego dla nas źródłem najbardziej wiarygodnych informacji o XX stuleciu.

 

To nie był ani polityk, ani dyplomata, mąż stanu czy odkrywca nowych dziedzin nauki. Był to zwyczajny człowiek, bez wykształcenia, bez obycia ze światem, a jednak mający na jego losy wpływ większy niż ?najwięksi?. Nikt nigdy nie pomyślał, bu przyznać mu pokojową nagrodę Nobla, która należała mu się bardziej niż wszystkim dwudziestowiecznym zasłużonym dla pokoju. Nie mogła być mu dana, bo przyznanie jej oznaczałoby, że ten świat uznaje tamten świat. Bo Siostra Łucja ? o niej tu mowa ? była świadkiem istnienia innego świata, świadkiem zaangażowania się Boga w nasze dzieje, świadkiem Jego miłości i obecności w naszym życiu.

Siostra Łucja. Była wizjonerką, ale chyba jeszcze bardziej prorokinią: kimś mówiącym w imieniu Boga. A mówiła długo: od 1917 r. do 2005. Niemal 90 lat. Co więcej, ona mówi nadal ? Kościół powoli ujawnia kolejne informacje związane z jej misją. Jej powołanie było niezwykłe i takie pozostaje.

 

Szkoda, że odeszła.

Powróćmy do 1917 r., kiedy nad Europą wisiała wojenna zawierucha pierwszej wojny światowej. Była to wojna pozbawiona sensu; tylko kolejne tysiące młodych ludzi ginęły? Ale nikt nie umiał, co gorsza ? nie chciał, jej zakończyć. Czy to nie jeden z przykładów, kiedy polityka nie ma nic wspólnego z dobrem człowieka?

Próżno ówczesny papież, Benedykt XV, apelował do stron konfliktu, by rządzący podali sobie dłonie. Polityka jak to polityka ? władza nie siedziała w okopach, nie umierały jej z głodu dzieci, jej rodziny nie traciły ukochanych synów i ojców kilkuletnich pociech. Nikt z polityków nie słuchał papieża. Gdy ten jednak zwrócił się do nieba, natychmiast otrzymał odpowiedź.

Można by napisać pasjonującą powieść o tamtych wydarzeniach. Jej bohaterem w pewnym momencie stałaby się Najświętsza Maryja Panna, Boża Wysłanniczka z Fatimy. Ciekawe, co zaproponowała, by wprowadzić pokój na świecie. Nie wspomniała ani słowem o wszechmocnych decydentach, ale zwróciła się do zwykłych mieszkańców Europy. Zażądała wprowadzenia w życie ratunkowego pakietu: codziennego różańca, ofiarowania swych cierpień Bogu, poświęcenia Niepokalanemu Sercu Rosji i praktykowania nabożeństwa pierwszych sobót.

 

Ten pakiet jest aktualny do dziś.

Siostra Łucja przekazała nam wskazane przez Maryję cztery warunki trwałego pokoju. Wszystkie odwołują się do tradycyjnej pobożności, zdawałoby się że zupełnie przebrzmiałej we współczesnym świecie. Wygląda na, że postęp cywilizacyjny nie zmienia wnętrza człowieka ani zasad, którymi kieruje się on w wymiarze duchowym?

Tradycyjna pobożność, ale jakże nowa! Wprawdzie Maryja proponuje różaniec, jaki znamy od średniowiecza, ale ubogaca go aktem błagalnym O mój Jezu? To zaledwie pierwszy sygnał mówiący o nowości propozycji Matki Najświętszej. Okazuje się, że trzeba nie tylko zaprosić do działania Boga, ale należy też zaangażować się osobiście: stąd idea wynagradzania przez cierpienie. Bóg proponuje ?mistykę cierpienia? już nie ? jak było przez wieki ? wybranym (duchownym, osobom zakonnym, biegnącym drogą świętości), lecz każdemu. Zresztą czy to samo nie jest z różańcem? On też ma być odmawiany codziennie przez każdego, a nie tylko przez tych, których zobowiązuje do tego reguła lub szczególne powołanie do świętości. Zaś poświęcenie, którego sama idea sięga VIII w. ma chyba po raz pierwszy w historii wymiar bezpośrednio polityczny. Tradycja wciska się w politykę, by rozsadzić zło. I jeszcze nabożeństwo pierwszych sobót? To samo, ale zupełnie inne. Bo choć na początku XX w. było ono bardzo popularne, i jeszcze w 1936 r. Stolica Apostolska związała z nim odpust zupełny, to Maryja mówi o zupełnie nowej formie nabożeństwa. Chce, by odprawiać je nie przez piętnaście pierwszych sobót, lecz pięć i by towarzyszyła mu idea wynagradzania za grzechy świata.

Szerzenie tego nabożeństwa było wielką troską Siostry Łucji w ostatnich latach jej życia.