Rozmyślanie nad objawieniem treści nabożeństwa pierwszych sobót

 

Objawienia fatimskie przypominają dobrze napisaną książkę. Mają swój wstęp, rozdziały i puentę. Zaczynając się od spotkań z aniołem w 1916 r., pod ich koniec nabierają bardzo konkretnych znaczeń… Wystarczy już tylko przewrócić kartkę, by nastąpił 13 maja 1917 r. – pierwsze spotkanie pastuszków z Maryją. Potem mamy sześć objawień Matki Bożej z kulminacyjnym wydarzeniem w dniu 13 października. Jest nim spektakularny cud słońca, który zamyka ostatni rozdział. Jednak księga fatimska jeszcze się nie kończy – pojawia się oczekiwany, ale niespodziewany w swym przesłaniu epilog: kilka stronic wypełniają tajemnicze wizje i żądania przekazane siostrze Łucji. Czytamy dalej i oto nagle okazuje się, jak dziwna jest ta niebieska książka! Nie kończy się wraz ze swym zakończeniem. Potem są jakieś puste kartki… Tak, to my będziemy je zapisywać.

 

Misja Łucji

Uważna lektura tej księgi uprzytamnia nam, że objawienia fatimskie nie zakończyły się w 1917 r. i wcale nie ograniczyły się do leżącej obok Fatimy Cova da Iria, Doliny Pokoju. Czciciele Matki Bożej Fatimskiej wiedzą, że po 13 października 1917 r. objawiania „wędrowały” wraz z wizjonerami. Z Maryją spotykała się mała Hiacynta leżąca w szpitalu w Lizbonie, z Maryją umierał w rodzinnym domu Franciszek. Po śmierci swoich towarzyszy pozostała tylko Łucja – nią chciała posłużyć się Maryja dla upowszechnienia swoich próśb i żądań. Objawienia „wędrowały” wraz z nią: przez Tuy do Pontevedra, a w końcu do Coimrba, gdzie żyje w karmelitańskim klasztorze… Właśnie w tych pofatimskich miejscach Łucja usłyszała to, co było istotą nabożeństwa pierwszych sobót.

Porównując objawienia fatimskie do księgi, na której końcu znajdują się puste strony, możemy powiedzieć, że Bóg „wydrukował” tyle jej egzemplarzy, ile jest ludzi na świecie – przecież orędzie fatimskie jest skierowane do wszystkich. Pierwszy egzemplarz otrzymała Łucja… Jej drobnym, kształtnym pismem wypełniło się już wiele pustych stron. Co zawierają zapisane przez Łucję kartki? Wyrzeczenia, modlitwy, ofiary, zadośćuczynienia, zawierzenia Maryi siebie, swoich bliskich i całego świata, wysiłki, by upowszechnić nabożeństwo pierwszych sobót, innymi słowy życie na co dzień orędziem z Fatimy i bycie jego apostołem.

Wielu ludzi zapisuje te puste stronice podobnie jak Łucja. Liczne są bowiem dusze oddane sprawie triumfu Niepokalanego Serca Maryi. Są wśród nich strażnicy sanktuariów Pani Fatimskiej i świeccy apostołowie, osoby żyjące samotnie i ojcowie rodzin. Ale są ludzie, którzy w ogóle nie wiedzą o istnieniu tej księgi, inni znają ją, ale nie jej nie otwierają, jeszcze inni kartkują ją w poszukiwaniu sensacji. Są tacy, którzy puste strony uznają za błąd drukarza. Ale niebieski Drukarz się nie myli… Tę księgę mamy zapisywać swoim życiem. Co możemy tam umieścić? Czy dokonaliśmy zawierzenia Niepokalanemu Sercu? Czy odprawiliśmy choć raz nabożeństwo pierwszych sobót? Czy odmawiamy Różaniec? Czy jesteśmy apostołami Matki Bożej? Czy unikamy grzechu, aby nie ranić Serca Maryi? Wiele jest pytań, na które odpowiedź zna tylko Bóg, Maryja i nasze serca.

 

Wizja z 1925 roku

Jak doszło do objawienia treści nabożeństwa pierwszych sobót? Pamiętamy, że w czerwcowym objawieniu Matka Najświętsza poleciła dzieciom, aby nauczyły się czytać. Maryja obiecała, że kiedy się nauczą, wówczas przekaże im swoją wolę. Polecenie to i obietnica przyszłego objawienia odnosiła się do Łucji, która miała tu zostać„przez jakiś czas”. Maryja powiedziała: „Jezus chce się posłużyć tobą, aby ludzie mnie poznali i pokochali. Chciałabym ustanowić na świecie nabożeństwo do mego Niepokalanego Serca”.

Zapowiedziane objawienie miało miejsce pod koniec 1925 r. Siostra Łucja była wówczas zakonnicą w leżącym na terenie Hiszpanii klasztorze w Pontevedra.

We wspomnieniach siostry Łucji czytamy:

„10 grudnia 1925 r. zjawiła się Najświętsza Panna w Pontevedra, a z boku w jasności Dzieciątko. Najświętsza Dziewica położyła Łucji rękę na ramieniu i pokazała cierniami otoczone serce, które trzymała w drugiej ręce. Dzieciątko powiedziało: «Miej współczucie z Sercem Twej Najświętszej Matki, otoczonym cierniami, którymi niewdzięczni ludzie je wciąż na nowo ranią, a nie ma nikogo, kto by przez akt wynagrodzenia te ciernie powyciągał».

Potem powiedziała Najświętsza Panna: «Córko moja, spójrz, Serce moje otoczone cierniami, którymi niewdzięczni ludzie przez bluźnierstwa i niewdzięczność stale ranią. Przynajmniej ty staraj się nieść mi radość i oznajmij w moim imieniu, że przybędę w godzinie śmierci z łaskami potrzebnymi do zbawienia do tych wszystkich, którzy przez pięć miesięcy w pierwsze soboty odprawią spowiedź, przyjmą komunię świętą, odmówią jeden różaniec i przez piętnaście minut rozmyślania nad piętnastu tajemnicami różańcowymi towarzyszyć mi będą w intencji zadośćuczynienia».”

Tekst objawienia z Ponteverda nazywamy Wielką Obietnicą. Ale może należałoby to objawienie nazywać raczej wielką prośbą o współczucie? Co bowiem jest najważniejsze dla nas, czcicieli Matki Najświętszej: obietnica łask czy radość z tego, że możemy okazać współczucie i przynieść pociechę cierpiącemu Sercu Matki? I co jest ważniejsze: zapewnienie o łaskach na godzinę śmierci czy świadomość tego, że wielu ludzi zadaje ból Sercu Maryi? Dla każdego, kto naprawdę zna Maryję i prawdziwie Ją miłuje, odpowiedź jest jedna – nie liczą się nasze korzyści, ważna jest tylko Matka Najświętsza, Jej ból, smutek, ciernie wbite w serce. Dla tych, co Ją kochają, najważniejsze jest niesienie pociechy cierpiącej Matce.

Objawienie w Pontevedra wzywa do zadośćuczynienia i apostolstwa. To pierwsze ma nieść pociechę Niepokalanemu Sercu, to drugie – prowadzić do nawrócenia tych, którzy nie przestają ranić Jej Serca. O, jak ważny okazuje się nasz maryjny apostolat! Nie wystarczy wyciągać ciernie przez podejmowane akty zadośćuczynienia. Wyciągniemy jeden, a „niewdzięczni ludzie” wbiją w tym czasie kilka kolejnych. Trzeba  grzeszników rozmiłować w swej Matce, a do tego potrzebny jest apostolat modlitwy, apostolat świadectwa i apostolat słowa. W ten sposób wraca echem życzenie Matki Bożej: „Chcę być lepiej znana i miłowana”.

 

W tzw. Wielkiej Obietnicy zawiera się zaś najpiękniejsza wiadomość, jaką może usłyszeć ten, kto kocha Matkę. Wiadomość ta sprawia, że prawdziwi czciciele niecierpliwie wyglądają następnej pierwszej soboty. Dla nich najlepszą definicją nieba jest właśnie to, o czym Maryja mówi w Pontevedra: zaproszenie do towarzyszenia Maryi w Jej osobistym rozmyślaniu nad życiem Jezusa! Czy może być coś wspanialszego niż już tu, na ziemi, jednoczyć swe serce z Sercem Matki i uczestniczyć w Jej rozmyślaniach?

Znowu okazuje się, że to, co najpiękniejsze, jest bezinteresowne. Jak miłość, która nie myśli o sobie, ale o umiłowanym. Jak miłość, która pragnie jednego: zjednoczenia.