Anatol Kaszczuk – apostoł Fatimy i pierwszych sobót miesiąca

Światowy organizator „kongresów fatimskich”, „różańcowych szturmów” oraz „Jerych różańcowych”. Jak mówił to praktykowanie pierwszych sobót miesiąca otworzyło mu drzwi do duchowego świata. Znajomość j. angielskiego z czasów służby wojskowej w Irlandii otworzyła mu drogę do fachowej literatury maryjnej. Już 8 marca w Zamościu odbywa się sympozjum o nim i jego współpracownikach.

Anatol Kaszczuk (1912-2005) urodził się w polskiej rodzinie w Waligocołowie niedaleko Chersonia. Jego ojciec, uciekając przed rewolucją bolszewicką, przywędrował z rodziną do Polski. Zamieszkali w Nowoświęcianach na terenach dzisiejszej Białorusi. Jako trzylatek ciężko zachorował i lekarze nie dawali mu szans na ratunek. Wtedy matka zaniosła umierającego syna do kościoła, stanęła przez obrazem Matki Bożej i powiedziała: „Matko Boża, on jest Twój”. I dodała cicho: „Ratuj go”. „To było w Wielki Piątek – wspominał potem Anatol – a w Wielką Niedzielę już biegałem”.

Anatol studiował na SGGW w Warszawie, a w czasie II wojny światowej brał udział w walkach obronnych. W jakiś sposób zostały pomylone baterie artylerii i został skierowany nie do tej, do której miał przydział… Potem okazało, że po tej, do której był przeznaczony, nie pozostał nawet ślad… Po wejściu bolszewików na Litwę dostał się do niewoli i trafia do Kozielska. Nie krył się ze swą wiarą Anatola. Oficer polityczny wezwał go na rozmowę i zaczął szydzić z jego „zabobonów”. Anatol przeciwstawił mu się i zaczął opowiadać o Chrystusie. Jak później opowiadał, nie pamięta, ile czasu mówił ani co mówił. Tłumaczył, że chyba spełniła się zapowiedź Jezusa, iż podczas przesłuchań Jego uczniowie sam Duch Święty podsunie im, co mają mówić. Gdy skończył, oficer KGB siedział z szeroko otwartymi oczami. „Zrobię wszystko, żeby ci pomóc” – powiedział i dotrzymał słowa. Uratował polskiego jeńca przed śmiercią.

Więcej: Stowarzyszenie Przyjaciół Anatola Kaszczuka w Zamościu

fot.  Stowarzyszenie Przyjaciół Anatola Kaszczuka w Zamościu